Usługa języka migowego
A A A

KOLOR STRUKTURA ŚWIATŁO Dorota Grynczel, Anna Hlebowicz, Zygmunt Łukasiewicz

Wystawa tkaniny unikatowej

Galeria Oficyna przy Muzeum Kresów w Lubaczowie

23.10 – 31.12.2021

Wystawa powstała dzięki współpracy Galerii Test działającej pod egidą Mazowieckiego Instytutu Kultury oraz Muzeum Kresów w Lubaczowie – samorządowej instytucji kultury Powiatu Lubaczowskiego.

 kuratorzy wystawy:

Barbara Kubrak, Jerzy Plucha, Apoloniusz Węgłowski

 

Weronika Zasada-Stańska

 Tekstura tkanin

Mówienie i pisanie, czyli zjawiska powszechne w naszym życiu, mają wiele wspólnego z tworzeniem tkaniny. Otóż słowo „tekst” pochodzące od łacińskiego textus oznacza plecionkę, tkaninę. Aby objąć zbiór rywalizujących w świecie humanistyki tekstów i dialektów, wypracowano pojęcie wielogłosowości przekazu jako zasadne i naturalne z perspektywy nadawczo-odbiorczej. Jednakże w sztuce o wiele częściej mówi się – w kontekście jej kluczowych wartości – o rozpoznawalności indywidualizmu danego artysty, unikalności jego dzieł i twórczym partykularyzmie. Choć zwyczajowo na wystawach uwagę poświęca się analizie pojedynczych obrazów, to widząc dzieła różnych twórców, zawieszone w wielogłosowej wspólnocie, warto odkrywać, jak szeroki kontekst – zarówno z formalnego, jak i treściowego punktu widzenia – tworzą one razem.

Haft na tiulu, podzielona na 6 prostokątów, wszystkie w Kolorze błekitnym. Tkanina w kompozycji geometrycznej

Dorota Grynczel

  

        Czy świat, który nas otacza, potrafi wkroczyć w najgłębszą sferę ludzkich myśli i przeżyć? Zamknięte w geometryczny kształt obrazy Anny Hlebowicz, monochromatyczne, oszczędne, o szarym, błękitnym świetle, niczym „łagodne oko błękitu” z wiersza Norwida, wywołują zadumę nad istotą trwania podmiotów w świecie. Hlebowicz bliska jest optyka profesor Doroty Grynczel, zafrapowanej błękitami, która uznała niebieski za „kolor bez początku i końca, bez ram, obecny gdzieś w przestrzeni”. Cichy, niepozorny błękit tkanin niesie dualny przekaz. Z jednej strony ta kontemplacyjna barwa odwołuje odbiorcę do przestrzeni doskonałej, bezgranicznej, niebiańskiej, błogo sennej i wymarzonej. Jednak z drugiej strony przestrzeń błękitów połączona z obrazem kuli, hemisfery czy koła, które nie ma ani początku, ani końca, przywołuje odczucia pustki, nicości, braku. Jak widać, różne postrzeganie tych samych obrazów niesie odmienne konsekwencje poznawcze. Choć z odległości wytkana materia prac Hlebowicz wygląda na uładzoną i spokojną, z bliska odkrywa się fascynujący świat: fakturowość nici dartych z wykorzystanego wtórnie dżinsu, fuzję kędzierzawych linii, ich zawiłość i rytmiczny bieg, a zarazem sztywność, piękno porządku i rygor splotów. Tkaniny Artystki stanowią przygotowaną dla nas mentalną przestrzeń pełną refleksji o nieosiągalności ideału, naturze jako ciągłym stawaniu się oraz niewidzialnych powiązaniach pomiędzy sacrum a profanum. Choć każde prezentowane dzieło wciąga w swą własną opowieść i mnoży spostrzeżenia, to wszystkie razem tworzą nieskończoność dialogu, którego współtwórcą i tym, który wykuwa treść i sens oraz snuje nić przekazu, jest odbiorca.

     

Gobelin w odcieniach fioletu.

Zygmunt Łukasiewicz

  Specyfika powstawania tkanin, poruszające rozdrobnienie materii tkackiej będące wynikiem cierpliwości i pracowitości artysty-tkacza przywołują myśli o odwiecznym trudzie tworzenia. A czy można wniknąć w głąb materii świata i symbolicznie dotknąć jego najmniejszej składowej, tak jak dostrzega się z bliska strukturę materii pracy tkackiej? Czy możliwości poznawcze człowieka mają swe granice? Czym jest nieskończoność? Przestrzenią z punktu widzenia artysty niezagospodarowaną, otwartą, z potencjałem dla twórczych analiz, może być kosmos. Dla Zygmunta Łukasiewicza wszechświat, zarówno jako wyobrażenie pogodnego nieba czy Boskiego domu, jak i naukowy obszar badań najtęższych umysłów, stanowi prawdziwą idée fixe. Mimo że język sztuki pozwala stwarzać, jak u Brunona Schulza, alternatywne byty i równoległe, nadbudowane nad codziennością labirynty światów, czy to wszystko nie jawi się jako zbyt tuzinkowe w porównaniu z możliwościami pojmowania, jakie otwiera przed nami przestrzeń kosmiczna, będąca poza kategoriami ludzkiego rozumowego percypowania? Mentalna bliskość kosmosu na obrazach Łukasiewicza uwidacznia się poprzez całą przemyślaną teksturę jego tkanin: naturę światła jako wyodrębnionego znaku o statusie siły stwórczej, bezruch perfekcyjnych barwowo przestrzeni oraz spokój i konkret komponentów świata, codziennych przedmiotów i widzialnych obiektów. Subiektywne inspiracje kosmiczne Łukasiewicza ukierunkowały jego pasje na tworzenie dogłębnego i uniwersalnego języka obrazu o szczerej sile przekazu i potrzebie porozumienia z drugimi. Ze współistnienia różnych obrazów Artysty w przestrzeni wystawienniczej wraz z dziełami innych Twórców rodzi się nowy tekst – wielowarstwowa struktura o zdialogowanej poetyce.

        Znajomość rytmu zmian w przyrodzie pozwala przewidzieć, co czeka nas w niedalekiej przyszłości. W sztuce powtarzalność motywu reguluje strukturę dzieła i wyznacza następstwo sekwencji języka obrazu, jednak przede wszystkim stwarza i ugruntowuje samoistny świat. Poprzez obrazy Doroty Grynczel można odkryć, że językiem najbardziej skomplikowanych rytmów kosmicznej natury może być geometria. Kształty, jako odwieczne nośniki idei, ze swej istoty zawieszają się pomiędzy abstrakcją a realizmem. Warunkiem zaistnienia ich formy jest światło, zawsze obecne w pracach Artystki. Słowa „światło” i „świat” mają wspólne korzenie w języku prasłowiańskim. W tkaninach Grynczel światło jest wręcz namacalne, żywe i ruchome, muskające krawędzie faktur i snujące się między splotami, zaś gdzie indziej – we wnętrzu figury, wypełniające w sposób uporządkowany i jednoznaczny cały kształt, mające charakter stabilnej struktury o konkretnym obwodzie i polu powierzchni. Według przekonania Artystki, popartego wnikliwą obserwacją, wiedzą i doświadczeniem, przyroda, jako twór żywy i inteligentny, którego immanentnym budulcem jest system znaków plastycznych, jednocześnie da się opisać „liczbą, miarą i wagą”. Jednakże, jak uznaje Dorota Grynczel, to „siła powodująca istnienie formy jest punktem wyjścia dla sztuki”. Istota doskonałości przyrodniczego ładu daje się dotknąć językiem geometrii, zaś poszukiwanie źródła uporządkowania i cyklicznych fluktuacji to ważki cel wewnętrznych, wręcz astralnych odysei i upartych poszukiwań dla każdego osobiście. Nieodłączne wydaje się pytanie, czy w świecie natury tak misternie posplatanym wzajemnymi zależnościami coś może mieć naprawdę swój pełny, jednoznaczny koniec?

wytkany okręg z jensów, na osnowie.

Anna Hlebowicz

        W latach 70. Dorota Grynczel i Zygmunt Łukasiewicz studiowali w Pracowni Tkaniny profesora Wojciecha Sadleya. Następnie razem pracowali na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. W latach 2012–2016 Grynczel była dziekanem tamtejszego Wydziału Malarstwa, zaś Łukasiewicz do dziś prowadzi farbiarnię przy Pracowni Tkaniny Artystycznej na macierzystej uczelni. W latach 2015–2019 w Pracowni Tkaniny doktorantką była Anna Hlebowicz, która, we współpracy z Dorotą i Zygmuntem, wspomagała działania pracowni. Dla każdego z Artystów zasadniczymi komponentami ich twórczej wizji jest światło, kolor oraz struktura i haptyczność tkaniny. Uporządkowanie, a zarazem pulsujące zawirowania w obrębie faktury, wrażliwość na gradacje barwy, a wreszcie gra formalna i symboliczna pomiędzy światłem „wytkanym” a zewnętrznym, oświetlającym tkaninę – to wspólna przestrzeń twórczej eksploracji.

        Wytrwała, rzemieślnicza praca artysty-tkacza z perspektywy etymologii opisujących ją słów nawiązuje do budowania tekstu, jego treści i stylu. Jednak indywidualna wrażliwość artysty na sferę duchową, jego mentalne dryfowanie pomiędzy cielesnością sztuki a abstraktami – to unikalna szansa na zajrzenie do symbolicznego wnętrza człowieka uniwersalnego, witruwiańskiego. Natomiast przestrzeń, w której homofoniczna zasada przekazu zostaje zawieszona na rzecz polifonicznej konfrontacji dzieł, twórczo niepokoi i silnie prowokuje nas do dialogu z innymi i samym sobą. Może też sprawić, że zagwozdki bytu staną się choć trochę znośniejsze, bo poczujemy, że nie jesteśmy z nimi zupełnie sami.

do góry