Usługa języka migowego
A A A

Jolanta Wołocznik – Portret Artysty – odsłona XVII

 

Portret Artysty – Jolanta Wołocznik

Premiera filmu 18 października godz. 19:00

Jolanta Wołocznik to warszawska artystka. W latach 1974-79 studiowała na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowniach profesorów Stanisława Słoniny oraz Jerzego Jarnuszkiewicza i jego ówczesnego asystenta, Grzegorza Kowalskiego, uczestniczyła też w zajęciach prof. Oskara Hansena. Dyplom z wyróżnieniem dziekańskim zrobiła pod kierunkiem prof. Zofii Demkowskiej w Pracowni Małych Form Rzeźbiarskich i Medalierstwa.

Po studiach zajęła się tworzeniem form rzeźbiarskich pełnych i ekspresyjnych, ale nadal małych, w kamieniu i ceramice. Zajmowała się także malarstwem. Jej obrazy przedstawiały ludzi, którzy czekają lub się śpieszą, biorą udział w jakiejś sytuacji, by się później rozproszyć; (…) tłum ten kumuluje w sobie pewne napięcia, pragnienia na minus albo na plus. Wydaje się, jakby sama obecność ludzi obok siebie sprawiała, że wewnętrzne ciśnienie wzrasta. Jolanta Wołocznik maluje właśnie owo skumulowanie znaczeń, gdy ludzie są między sobą (cytat z tekstu Joanny Paszkiewicz, „Zwierciadło”, 1985r). W końcu lat 80. skupiła się na rzeźbie, początkowo w papier-mache, a podczas pobytów twórczych w Orońsku również w ceramice, potem zaś w kamieniu. Wypowiadała się także poprzez film animowany, rozumiany głównie jako ruchome obrazy bez wyraźnej fabuły czy scenariusza. W 2001 r. otrzymała III Nagrodę „Cepelii” w konkursie „Pamiątka z Polski”. Od 2005 r. prywatnie kontynuuje coroczne pobyty twórcze w orońskim Centrum Rzeźby Polskiej.

Co jest w nich [własnych rzeźbach] mojego? Co chcę nimi powiedzieć? Są małe, szukam dla nich miejsca we wnętrzach; chcę by tworzyły relacje z pomieszczeniem, ze ścianą, podłogą, parapetem, półką. Nie rozstrzygają wielkich spraw, są rzeźbami domowymi; wydaje mi się, że wyrażają raczej nastroje i emocje niż idee.  

Moje prace są zawsze osobiste.

 

Przedstawiałam rośliny w skrzynkach i donicach, (…) formy raczej mało ozdobne, którym próbowałam nadać sens poza-dekoracyjny. Stopniowo porzucałam ceramiczne kwiaty dla kamiennych postaci (…) małe rzeźby bez podstawy, można wziąć do ręki i obracać, nie zmieni się jednak ich formy, bo są z kamienia.

Niepewność możliwości twórczych, problemy z poczuciem własnej wartości, trudności z podejmowaniem decyzji, ale ciągle powracająca potrzeba osobistej ekspresji znalazły wyraz w moich pracach w kamieniu (…) Mam trudności z odpowiadaniem na zadany temat, więc nie realizuję zamówień. Nieczęsto też uczestniczyłam w wystawach.

Przedstawiałam postacie wykonujące proste czynności, pojedyncze lub w parach, unikając upozowania figury. Starałam się wtopić je w kąty lub brzegi pomieszczeń, sprawić, by stały się nikłym fragmentem pomieszczenia.

Przywożone z plenerów prace, wykonywane w rocznych odstępach, mają jednak zadziwiającą spójność. Są jakby kamienną opowieścią o ludzkich losach. Przedstawiają postacie uwikłane we wzajemne relacje lub mające problem z przedmiotami lub otoczeniem. Potem w jej twórczości pojawiły się pojedyncze figury w dziwnych pozach, jakby zamkniętych czy zaciśniętych. Dodatkowo artystka uczyniła z nich niewygodne do pokazywania przedmioty, niepewne swojego przeznaczenia i nieustawne. Czy nie tak właśnie jest z naszym własnym życiem? Takie podejście do rzeźby czyni z tych  prac pewną zadziwiająco konsekwentną opowieść o ludziach (fragment tekstu Pawła Susida do wystawy „Rzeźbki i filmiki” w Art Przychodni w 2008 r.).

Abstrakcyjność i jasna, bliska wręcz „rzeźbiarskiego” znaku sugestia przedmiotowa, prostota, surowość, nieortodoksyjny geometryzm, niekonwencjonalne non finito, swego rodzaju „transawangardowy” nastrój, brak jakiegokolwiek taniego efekciarstwa oraz niedająca się przeniknąć aura tajemnicy – wszystko to nadawało wspomnianemu dziełu wyjątkową moc oddziaływania (fragment tekstu Rafała Boettner-Łubowskiego do wystawy „Kamień w otwartych drzwiach” w CRP w Orońsku w 2005 r.).

Wywiad z  Jolantą Wołocznik:

Jaki był pierwszy impuls w Pani życiu, który sprawił, że zaczęła Pani zajmować się sztuką,  pierwsze wydarzenia – przyczyna zauroczenia sztukami pięknymi?

W mojej rodzinie byli rzemieślnicy, ale nie było żadnych artystów. Ja byłam chyba wrażliwa na sztukę, lubiłam rysować i lepić. Ważne były dla mnie pochwały za to, co narysowałam lub ulepiłam z plasteliny. Duże wrażenie zrobił na mnie film „Historia żółtej ciżemki”. Powstał on w 1961 roku, kiedy miałam 7 lat. Opowiada historię chłopca, który terminował u Wita Stwosza i zaczynał rzeźbić, obierając ziemniaki. Zafascynowała mnie postać rzeźbiarza oraz rzeźbienie i też tak chciałam. 

 

Jaka jest główna idea Pani sztuki? Jakie są inspiracje?

Nie potrafię się oderwać od treści figuratywnych także wtedy, kiedy wypowiadałam się w malarstwie i animacjach. Najciekawsza jest dla mnie postać człowieka, uproszczona i przetworzona, ale nadająca się na wyrażenie wszystkiego, co chcę powiedzieć. Figurę przystawiam do ściany, dodaję jakieś elementy, nadaję znaczenia. Najmniejsze prace można wziąć do ręki. Niektóre z nich nie mają podstawy, więc można je różnie ustawiać. Ludzie, których przedstawiam, są jakoś uwikłani: kulą się po kątach, przy ścianach, inne wiją się, czołgają, prężą. W ten sposób widzę i przedstawiam trudną sytuację człowieka.

 

Dlaczego głównie akurat tą dziedziną sztuki zajmuje się Pani? Dlaczego ta właśnie dziedzina jest tak wyjątkowa w osobistym odczuciu?

Jak napisałam wcześniej, od rzeźby się zaczęło i już tak zostało, że najbardziej  kocham formy przestrzenne. 

Prawdą jest, że w różnych okresach próbowałam też innych środków wyrazu, np. malarstwa i animacji komputerowej. Jednak kiedy oglądam wystawy innych artystów, najchętniej oglądam rzeźby. Ale nigdy nie wiadomo, może jeszcze poszukam dla siebie nowej

techniki lub wrócę do malowania.

 

Jaki artysta/jacy artyści najbardziej wpłynął/wpłynęli na Pani życie twórcze?

Kiedy byłam nastolatką, jeździłam z mamą na wakacje do Rumunii i wtedy dowiedziałam się o istnieniu Brâncușiego. Bardzo podziwiam jego sposób myślenia o rzeźbie. Wielkie wrażenie robiły na mnie rzeźby Canovy, Rodina, Arpa, Marino Mariniego. Myślę, że wpływ na mnie miał i ma mój mąż, artysta malarz, z którego zdaniem się liczę. Dla rzeźby w kamieniu inspiracją były wyjazdy do Egiptu, Grecji i Włoch, sztuka neolityczna, etruska, cykladyjska, antyczna oraz XX wieku i obecna.

Jak postrzega Pani i jaką rolę Pani zdaniem pełni w sztuce aspekt edukacyjny? Jakie miejsce zajmuje w Pani twórczości?

Moi nauczyciele akademiccy to Stanisław Słonina i jego asystent Janusz Pastwa, a także Jerzy Jarnuszkiewicz i Grzegorz Kowalski, Oskar Hansen i Zofia Demkowska, u której na małych formach rzeźbiarskich robiłam dyplom. Siłą rzeczy, wszyscy oni mieli wpływ na mnie. Sama przez 25 lat prowadziłam zajęcia plastyczne z dziećmi w Młodzieżowym Domu Kultury Bielany oraz w Pałacu Młodzieży. Myślę, że twórczość podopiecznych mocno na mnie oddziaływała, zachwycałam się nią. Z kolei ja również starałam się coś cennego im przekazać, między innymi to, co wiem i czuję.

 

Jaka jest filozofia miejsca i czasu, w którym Pani tworzy?

Używam tradycyjnego materiału, czyli ceramiki, kamienia. Tematem jest figura człowieka. W każdej epoce artyści stawiają sobie różne pytania i różnie rozwiązują problemy. Ja nie zamykam się na sztukę nowoczesną, lubię, oglądam i doceniam. Podziwiam to, że młodzi artyści są bardzo zaangażowani w problemy współczesnego świata i szukają nowych sposobów, żeby przekazać swoje idee i niepokoje.

 

Jak przebiega proces twórczy? Od czego zaczyna się proces tworzenia dzieła sztuki w Pani przypadku?

Niestety, mimo że używam narzędzi mechanicznych i pneumatycznych, w kamieniu praca jest trudna, brudna i ciężka. Ale kamień jest pięknym materiałem i ułatwieniem jest to, że nie są potrzebne formy i odlewy, dostajemy skończoną rzeźbę. Przed przystąpieniem do rzeźbienia w kamieniu robię szkice rysunkowe, małe ceramiczne modele. Czasem potrzebuję na chwilę do jakiejś pozy modela.  Jeśli chodzi o ceramikę, to przedtem wykonuję tylko szkice rysunkowe albo nawet od razu rzeźbię w glinie.

Czasem mam konkretny pomysł na rzeźbę i jeśli mam już kamień, próbuję zmieścić to w tej bryle albo szukam pasującego kamienia. Czasem kamień podpowiada mi swoim kształtem kompozycję, kiedy mam w głowie tylko ogólny zarys idei. Zaplanowanie i realizacja sprawia trochę trudności, ale zmaganie się z tym daje mi radość.

 

 Co jest największą przeszkodą na Pani drodze twórczej? Jakie w ogóle przeszkody napotyka artysta? Które są najtrudniejsze? I jak je pokonuje?

Artysta /może są inni/ potrzebuje miejsca, czasu i wolnej głowy żeby tworzyć, ale to jest sytuacja idealna, więc  zdarza się rzadko. Twórca powinien być aktywny, muszą powstawać nowe prace, dobrze jak uczestniczy w wystawach. Najtrudniej jest młodym artystom i trzeba mieć dużo wiary w siebie, żeby wytrwać wypełniając misję twórcy. Ja z trudem łączyłam życie codzienne z twórczością. Odkryciem było dla mnie Orońsko, gdzie od wielu lat jeżdżę na 2 tyg w wakacje do Centrum Rzeźby Polskiej, gdzie mam świetne warunki i tam mogę pracować w kamieniu.

 

Gdybym nie był artystą ..

Och, chciałabym być bardziej artystką!

do góry