Usługa języka migowego
A A A

ZYGMUNT ŁUKASIEWICZ – KOSMOGONIA

Wystawa tkaniny unikatowej

Zygmunt Łukasiewicz studiował na ASP w Warszawie w latach 1973-1979 na Wydziale Malarstwa. Dyplom uzyskał w Pracowni Tkaniny Eksperymentalnej Profesora Wojciecha Sadleya. Zajmuje się tkaniną artystyczną, jak również modą unikatową – pod hasłem Kilimowa Moda. Zrealizował kilkanaście wystaw indywidualnych w kraju (najczęściej w Łodzi, Warszawie, na Dolnym Śląsku) i za granicą (m.in. w Sztokholmie, Kolonii, Amsterdamie, Londynie). Brał udział w licznych wystawach polskiej sztuki włókna w Niemczech, Szwecji, Singapurze, Wietnamie, Wielkiej Brytanii. Tkaniny Artysty docenione zostały nagrodami, m.in. na wystawach: Tkanina wobec sacrum (Warszawa 1986), Warsztat Tkacki – Kowary (1996, 1998), na Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Łodzi (2013). Aktualnie jest wykładowcą na Wydziale Tkaniny w łódzkiej i warszawskiej ASP oraz prowadzi zajęcia tkaniny artystycznej i technik farbowania włókien.

Zygmunta Łukasiewicza od samego początku interesowały rzeczy niezwykłe, niepojęte, niewytłumaczalne, dziejące się zarówno na ziemi, jak i w kosmosie.

Do kręgu głównych inspiracji Artysty należą kultury pradawnych cywilizacji, ich kosmologie i kosmogonie. Filozofie przyrody zgłębiające budowę Wszechświata, a także całość kulturowych wyobrażeń o jego pochodzeniu to motywy przewodnie sztuki Zygmunta Łukasiewicza.

Kosmogonia jest tą dziedziną, która dotyczy związku człowieka z kosmosem. Każdy naród i szczep miał swój system kosmicznych wyobrażeń zapisany w wierzeniach, w rysunkach naskalnych i sztuce. Przykładem jest plemię Dogonów, które całe swoje życie, wierzenia i sztukę podporządkowało właśnie kosmogonii. Ludzie od zarania swoich dziejów patrzyli w niebo, obserwowali ruchy gwiazd i ich szalony wpływ na życie na ziemi.

Zygmunt Łukasiewicz za pomocą koloru i bardzo prostych kompozycji opowiada i koduje swój własny język tkaniny współczesnej odnoszący się do uniwersalnych znaczeń pogranicza świata kultury i przyrody.

Fragment wywiadu jaki z Zygmuntem Łukasiewiczem przeprowadził w 2015 roku Norbert Zawisza. Rozmowę tę można przeczytać w albumie Współczesna tkanina w Polsce. Lektury, listy, rozmowy, wydanym przez Mazowiecki Instytut Kultury (2017). W publikacji tej Zygmunt Łukasiewicz znalazł się wśród 38 rozmówców autora.

 

/Czcionka prosta – słowa Norberta Zawiszy, kursywa – Zygmunta Łukasiewicza/

 

(…) Profesor [Wojciech Sadley] uczył nas myślenia. Zakładając, że tkanina ma za zadanie ocieplenie wnętrza, powinna również mieć walory dekoracyjne, powinna mieć w sobie «ducha». Coś takiego co spowoduje, że nie znudzi się po pół roku. Również, żeby miała taki uniwersalny wyraz plastyczny, że się nie opatrzy, i żeby miała jak najdłużej «potencjał energetyczny». Myślę, że to udawało się nam osiągnąć. Był jeszcze problem, na który profesor zwracał szczególną uwagę – temat, który się chce realizować. Mówił: «Jeśli chcesz wytkać kwiaty, czy ogród – tkaj, tylko musisz to zrobić w taki sposób, abyś ty i odbiorca poczuł zapach kwiatów».

(…)Profesor nam wpajał, żeby tak używać materiałów tkackich i tak im przekazywać tę naszą «energię», żeby nitka była nam posłuszna. Żebyśmy mogli z niej wykreować wszystko, co tylko pomyślimy. No i – oczywiście – kolor. (…)

 

Przynajmniej w środowisku Akademii warszawskiej i łódzkiej ma Pan opinię świetnego, niezwykle „czułego na kolor” farbiarza. Jest Pan kontynuatorem tradycji wspaniałych artystów-farbiarzy Akademii Warszawskiej zainicjowanej przez Wandę Szczepanowską, pięknie praktykowanej przez wszystkie prawie uczennice jej siostry, Eleonory Plutyńskiej. Jako student (…) byłem osobą, która najbardziej interesowała się farbowaniem. (…) Farbowanie to właściwie nic innego, jak tylko malowanie, Malowanie przędzy. (…) Kiedy farbowałem przędze do moich tkanin, trwało to zazwyczaj 3-4 dni. Wyspecjalizowałem się w bardzo łagodnych przejściach. Nieskromnie powiem, że koledzy i dziś opowiadają, że doprowadziłem tę umiejętność do mistrzostwa. Polegało to na wielokrotnym farbowaniu. Po pierwszym etapie, po wyschnięciu kolor wełny często zmieniał się zupełnie i był inny niż spodziewany. Wtedy odrzucało się próbki, te motki, które nie «pasowały» do bardzo wyszukanych przejść. Na następnych etapach farbowało się nowe, przefarbowywało i dofarbowywało poprzednie, niedoskonale wybarwione. Tego procesu – niestety, nie można oszukać, ani przyspieszyć – trwał 4 dni. I w tej umiejętności był Pan uczniem Zofii Brzomińskiej-Lis. Jeszcze przed Dyplomem zastąpił ją Pan w Akademii. To co cieszy w tej zanikającej teraz umiejętności, to – przynajmniej w środowisku warszawskiej Akademii – zainteresowanie studentów własnoręcznym farbowaniem . To nowe pokolenie często słyszy o «farbowaniu naturalnym». Dla nich jest to tajemnica. Jako tajemnica budzi zainteresowanie. Wiadomo, że jest to pracochłonne, ale jest też wciągające. Bardzo wciągające. Cała ta ceremonia i cud, kiedy z jednej suchej roślinki możemy uzyskać 60 odcieni. To fascynuje.

[W 1992 roku] Wtedy wpadłem na pomysł! Przecież można pomysły z gobelinów przenieść na odzież. (…) Wyjść z galerii na ulicę, aby tkanina zaistniała w przestrzeni publicznej. Kiedy znajoma modelka wyszła na ulice Warszawy ubrana w mój pierwszy «obiekt», pomysł okazał się sukcesem. (…) To pozwoliło mi rozwinąć skrzydła. Zainteresował się tymi moimi tkaninami-strojami Hanaoka [Bernard Ford Hanaoka, projektant odzieży, scenograf, właściciel galerii] i pierwsze pokazy mody, które miałem, były właśnie u niego. Dotychczas powstało około 600 obiektów tkanej odzieży. Są na całym świecie (…). No i stało się coś fajnego, że tkanina po 20 latach – bo pierwsze obiekty tkane zaczęły powstawać po 1992 roku – porzucając kiedyś galerie, zatoczyła koło i wróciła z powrotem do galerii, bo większość pokazów, które w tej chwili mam, są organizowane w galeriach sztuki i muzeach. (…) musiałem zmienić nieco tematykę moich dotychczasowych gobelinów z tą ich ambicją do syntezy, z tą moją fascynacją kosmologią i kosmogonią. Kosmogonie i kosmologie to był również temat mojego Dyplomu. Nadal mnie to interesuje, jest na tapecie. (…) w odzieży musiałem być bardziej dekoracyjny. Kolorystyka musiała być «na czasie». (…) W odzieży ujawniły się moje fascynacje sztuką ludową polską, afrykańską, rysunkiem naskalnym, Peru (…). Kolekcja dla Tchibo.PL to był też nowy temat – drogi kawy z Brazylii (…) do Europy. Konieczność stosownej kolorystyki wzbogaciła mnie, bo takich kolorów na pewno nie stosowałem w moich wcześniejszych gobelinach. […]

Na drugim roku studiów zrobiłem swoją pierwszą tkaninę. Od tamtego czasu – praktycznie – nic nie robię, tylko tkam. Żyję z tego. To moja pasja.

Zygmunta Łukasiewicza możecie też zobaczyć w ostatniej odsłonie Portretu Artysty Zygmunt Łukasiewicz i Dorota Taranek

do góry